rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- Pamiętaj, że trzeba ciągle mieszać i tylko w jednym kierunku – gdera mi zza ramienia Renata.
- Ale nadal nic się nie dzieje!
- A podgrzałeś mleko do odpowiednio wysokiej temperatury? – upewnia się.
- Tak! Pokaż jeszcze raz instrukcję z tyłu torebki – żądam.
- Według mnie budyń powinien być jednak gęstszy – sączy jadowite komentarze Truj.
- Zgęstnieje w miseczce – przekonuję.
Poniedziałki są ciężkie. Dla wszystkich. Zwłaszcza po długim weekendzie. Żeby było lepiej, Renata wymyśliła sobie budyń czekoladowy. A na stwórcę tego mleczno-proszkowego potwora wybrała mnie. (W sumie sam ten budyń wziąłem ze sklepowej półki, ale żebym miał gotować…?)
Budyń nie współpracował. Nawet wystawiony na okienny parapet zlewał się jak rzadka ciapa.
Najmądrzejsza z Mam zawyrokowała, że z budyniu nici i że "każdy ma taki budyń na jaki zasługuje". Padły jeszcze inne oburzające inwektywy i pytania typu:
- A wlewałeś do gotującego się mleka?
Trutka spojrzała na mnie z niepokojem, a ja ze stoickim spokojem oznajmiłem, że mleko było bardzo gorące i prawie w fazie wrzenia, a już na pewno było jakby unoszącą się mleczną mgłą (nie mylić z cieniem mgły) i że widziałem pierwsze bąbelki.
- Nic niego nie będzie! - stwierdziła Żona patrząc za okno i poszła poprawiać wypracowania. A ja zastanawiałem się, o czym prorokowała. O budyniu, kucharzu czy właścicielu wypracowania.
"Prawie budyń" posmutniał na parapecie, posmutniała również Renata, więc podszedłem do problemu praktycznie: jeśli proces został przerwany, cóż stoi na przeszkodzie rozpocząć go na nowo?
Tyle wsparcia i dopingu to jeszcze żaden budyń nie otrzymał. Gotując się powoli, szlachetnie gęstniał; był równomiernie mieszany w jednym kierunku, aż osiągnął doskonałą strukturę. I oto nastał najlepszy budyń ever.
Morał? Nie poddawać się za żadne skarby. Bo każdy ma taki budyń, na jaki zasługuje.
***
Nie było nas tutaj przez dłuższą chwilę. Trochę celowo a trochę, żeby wziąć oddech. Październik i początek listopada „wmieszały” nas w wir badań, szpitali, nowych spojrzeń na stare problemy. Rezonanse na szczęście są stabilne i czyste. Kontrola w Gemelli pozytywna. Skolioza nie postępuje, ale po gorsecie można było spodziewać się więcej, badania endokrynologiczne w toku, bo ciągle coś jest „nie tak do końca, ale bez paniki”. Hasło „bez paniki” powoduje wzrost napięcia w postępie geometrycznym. Przed nami kolejne i kolejne badania, a wpisy w kalendarzu zagęszczają się jak budyń. Oby teraz „Kucharz” okazał się specjalistą i dobrze mieszał.