rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
Dzień rehabilitacji, jak co dzień – między kinezyterapią a powięziową. Ale przychodzi moment, kiedy na stołówce pojawia się przerwa na zupę. Zupa to w ogóle jest u nas temat na doktorat, każdy preferuje inną. Nie dogodzisz.
- Jest zupa. Ale dziś nie byle jaka, bo fasolowa i dyniowa! - zaznaczam entuzjastycznie, licząc, że obecność pani Ady wpłynie motywująco na przyjęcie informacji.
– Raczej odwrotnie! – mówi Truj z tą swoją filozoficzną pewnością. – Dyniowa wygrywa życie a potem fasolowa.
No pewnie. Jak tu polemizować, kiedy sama dynia ostatnio ma lepszy PR niż niejeden polityk.
– A wiesz, w tym tygodniu nie było żadnej obsuwy! Wszystko zapamiętałeś idealnie – chwali Renata, niespiesznie delektując się zupą. Aż miałem ochotę powiedzieć, że to efekt codziennej mantry, którą mnie raczy, ale się w ostatniej chwili powstrzymałem. Komplementy trzeba umieć przyjmować z godnością – zwłaszcza, gdy człowiek zaczyna się czuć jak jakiś neurodydaktyczny cud natury.
Wychodzimy z jadalni i bum! – oświecenie. Zaraz po Adzie przecież jest Pani Daria! Ta od zwierząt wszelakich i mam nadzieję, że od świętej cierpliwości. Pani Daria czekała.
– Ile mamy czasu? – pytam zadyszany.
– Wystarczająco. Tato biegnij po okulary! – dyryguje Renata.
I zanim zdążę zrobić krok, pies Pani Darii chwyta w zęby kartę-klucz, patrzy na dziewczyny wymownym wzrokiem i jakby mówi: „Ludzie… serio?”.
– Przynajmniej jeden jest odpowiedzialny! – parsknęła śmiechem Pani Daria.
Ot cała taka codzienna improwizacja, w której czasem rządzi fasolowa, a czasem dyniowa.