Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

Hodując nastolatkę

30 marca 2025

- I po co bierzesz wózek – Trutka łypie podejrzliwie, gdy Najlepszy z Mężów próbuje wytaszczyć wozidło przez drzwi wyjścia ewakuacyjnego.

– Nie wsiądę na niego.

- A może poczujesz się zmęczona i wsiądziesz.

- Nie, nie poczuję się zmęczona – Renata upiera się przy swoim, jak na nastolatkę przystało, robiąc przy tym minę na pograniczu buty i łzawej rozpaczy.

- To tato wyprowadzi wózek, a ty idź na nogach, skoro nie chcesz jechać. Ogród Botaniczny jest daleko, więc na wszelki wypadek…

 

Nie kończę, bo słyszę, że nie ma wszelkich wypadków, że poprzedniego dnia przeszła pięć kilometrów, że sobie nie życzy oraz że wózka wcale nie trzeba wyprowadzać.

 

- Właśnie że trzeba – komentuje Najbystrzejszy z Ojców i podstawia wózek pod progiem drzwi, a następnie przechyla go tak, by tylne koło znacząco znalazło się w górze. Po kilku krokach powtarza to samo, tym razem przy znaku STOP oraz przy kwitnącym właśnie judaszowcu.

- Tato, to nie pies! – złości się Największa spośród Złośnic i próbuje uciec do przodu, by uniknąć zdziwionych spojrzeń przechodniów.

 

Pies, nie pies, wózek poszedł z nami do Ogrodu Botanicznego. Mała Wiedźma dała się nawet przekonać, że łatwiej minąć tłum na wózku niż obok niego, ale gdy tylko dotarliśmy do Janiculum, natychmiast wstała, dając wyraźnie do zrozumienia, że ma własne nogi i zamierza z nich korzystać.

 

Faktycznie, werwy Renacie odmówić nie można. Po przylocie do Rzymu od razu postanowiła, że nie będzie zmęczona (przynajmniej w oficjalnej wersji). Kilka razy wzbudziła więc zdziwienie, kiedy przesympatyczni tubylcy pytali ją, czy ma jeszcze siłę, a nawet proponowali zwiezienie z trudniejszego odcinka drogi quadem Czerwonego Krzyża, ale zamiast wdzięcznego uśmiechu, spotykali się ze stanowczym: „Nie!”

 

„Tak” padło tylko podczas wizyty kontrolnej, kiedy profesor Visocchi zapytał: „Tutto bene, Renata?”. Nawet maksymalnie wyciągnięta ku górze głowa potwierdzała owo „Tak”, by nikt, ale to nikt, nie miał żadnych wątpliwości co do dobrego stanu zdrowia Trutki.

Widać profesor uwierzył. Wspomógł się jeszcze wynikami TK i RTG, wywiadem rodzinnym i oświadczył: „Wszystko jest dobrze, śruby na miejscu, szyja wyćwiczona – następna kontrola za pół roku”.

 

Renata z gabinetu wyparadowała z uśmiechem na ustach. Głowę daję, że była w nim krztyna złośliwości oznaczająca: „A nie mówiłam?” i sugerująca dalsze postępowanie według nastolatkowego „widzimisię”. O prawdziwości tejże sugestii przekonaliśmy się już wieczorem, planując wyjście na kolację.

- Idę na nogach – hardo powiedziała Renata i stanęła przed drzwiami.

- Idę na nogach – rozległo się następnego ranka, kiedy zamierzaliśmy odwiedzić Rosarium.

- I po co bierzesz wózek? – pytanie postawione przed wycieczką na Janiculum, ale tę historię już znacie.

 

W kwestii formalnej:

1. Jesteśmy niesamowicie dumni, że Renata do przemieszczania się używa nóg a nie wózka inwalidzkiego.

2. Czasem martwimy się, że odległości powyżej pięciu kilometrów są zbyt forsowne, toteż wolimy się zabezpieczyć „wozidłem”, żeby nie taszczyć Nastoletniej Żmii „na barana” (barany w nas drzemią niewątpliwie, ale bez przeginania).

3. Upór jest dobry, pozwala Trujowi wracać do zdrowia, jednak bywa czasem uciążliwy (kto hoduje w domu nastolatki, wie, o czym mowa).

4. Wózek niewątpliwie wymaga czasem wyspacerowania.

 

Rzym to nie tylko spacery, ale i lekcje włoskiego. Próbowaliśmy przekonać Renatę, że miło by było, gdyby przywitała profesora pełnym i entuzjastycznym: „Buongiorno, professore”, a nie zwykłym, wyszeptanym: „Buongiorno”. Żeby ułatwić jej zapamiętanie, Najofiarniejszy z Ojców postanowił być „Zającem doświadczalnym i ćwiczyć każdego poranka. I tak, na poranne Trujowe: „Buongiorno” dopowiadał przeciągłym:

– Prooo….

 

Za pierwszym razem Trutka udała, że nie słyszy, za drugim przewróciła oczami, za trzecim westchnęła ostentacyjnie, ale czwartego ranka, zirytowana, w końcu wypaliła:

– Buongiorno, problema!

 

„Chi la dura la vince” – kto wytrwa, ten zwycięża - mawiają.

 

Wróć do bloga