rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
Kiedy Renia była przedszkolakiem, bywały takie dni, że przychodziła zalana łzami, bo ktoś śmiał się z jej nazwiska lub nie chciał się bawić, bo… Zawsze jest jakieś „bo”. Wiemy o tym z własnych doświadczeń, jednak, gdy dziecko płacze wtulone w nasze ramiona i pyta: „Dlaczego jestem brzydkie/ głupie/ grube/ chude/ skośnookie/ niskie/ wysokie,…?”, często rzucamy: „To nieprawda”, „Zobaczysz, to nie ważne”, „Nikt tak nie myśli”. Chociaż często wielkie problemy to w istocie błahostki, z których się wyrasta, niektóre przez wiele lat, czasem całe życie, trwają zakorzenione bardzo głęboko i za cholerę nie chcą zniknąć.
Dziecko, bez względu na nasze tłumaczenia i przekonania, cierpi, a my stajemy pod ścianą bezradności. Bywa, że problemy naszych pociech wcale nie okazują się drobne, lecz przerastają nas samych. Czarna dziura – jak wszechświat – nie ma granic i wciąż się rozszerza. Nie ma nawet dna, do którego można by sięgnąć i się od niego odbić. Patrzę na Renatę, która jak ognia unika rówieśników, spojrzeń, aparatów, wypowiadania się, a na pewno śpiewania, i krew mnie zalewa, że nie potrafię (a naprawdę się staramy) jej pomóc. Ogarnia mnie furia, gdy czytam o niepotrzebnych wydatkach państwa perfidnie dokumentowanych jako kampanie prozdrowotne czy sprzęt ratujący życie, a w rzeczywistości sprzeniewierzanych lub lokowanych w miejscach podrzędnej potrzeby.
Gotuje się we mnie wszystko, kiedy słyszę, że moje dziecko potrzebuje terapii, ale niestety nie mamy specjalisty, który mógłby przyjść na oddział.
Dzieciaki chore, przerażone tym, co się z nimi dzieje, nieradzące sobie z rzeczywistością, w której się znajdują, potrzebują wsparcia psychologów i psychiatrów. Ich łzy milkną pod hasłami: „Dasz radę” i „Jakoś to będzie”. A jeśli nie będzie? A jeśli nie dadzą rady? Barbarzyńcami są ci, którzy problem ignorują. Barbarzyńcami są ci, którzy pozwalają na tę ignorancję. Jesteśmy „ludożercami” powtarzającymi:
„ (…) Ja mnie mój moje
Mój żołądek mój włos
Mój odcisk moje spodnie
Moja żona moje dzieci
Moje zdanie (…)”
(T. Różewicz, List do ludożerców)
Bycie razem to nie tylko klepanie po ramieniu, ale i sprzeciw, bunt, głośne stawanie w obronie tych, którzy nie mają siły krzyczeć.
Mam ogromną nadzieję, że tegoroczna akcja WOŚP zakończy się sukcesem. Marzę, aby moja córka stanęła na czele bandy wyrzutków i była w niej najwaleczniejszą piratką. To dla niej dedykowana była poniższa bajka z czasów, kiedy dziecięce łzy osuszałam słowami: „Zobaczysz, to nie ważne”.
***
Nagłe trzaśnięcie drzwiami oznaczało, że do domu wróciła Zuzia. Siła trzaśnięcia wskazywała, że nie była zadowolona. Tato policzył w myślach do pięćdziesięciu, po czym udał się do pokoju córki. „Dorastanie wśród rówieśniczek bywa bolesną lekcją” – pomyślał, a później z niewinną minką zapytał córki:
– Czyżbyś dostała kosza od jakiegoś szkolnego super przystojniaka?
– Nie! – warknęło spod koca.
– A może ktoś śmiertelnie obraził moją jaśnie księżniczkę? Zaraz uzbroję się w chochlę, tłuczek oraz przykrywkę i pójdę rzucić rękawicę owemu drapichrustowi, który śmiał Cię skrzywdzić! – tato odgrywał bohatera próbując odnieść się do wspomnień z jeszcze nie tak dawno oglądanych przez córunię bajek.
– Przestań się wygłupiać! – krzyczała Zuźka. – I to nie żaden drapikrzak, tylko dziewczyny!
– Drapichrust. Ale jeśli to dziewczyny, to chyba rzeczywiście nie będę się narażał.
Tato odpuścił sobie szyderstwa. Sprawa z dziewczynami wydawała się trudniejsza niż jakieś tam zadry z chłopakami. Kolegę można podrapać, ewentualnie kopnąć (tak, żeby nit nie widział), bo on najpewniej się nie poskarży. No bo wstyd – ośmieszony przez dziewczynę…? Ale koleżanki…., koleżanki się OBRAŻAJĄ, a to już większy problem.
– To powiesz, co się stało, czy zamierzasz spędzić pod kocem resztę życia?
– Zamierzam – nie dawała za wygraną Zuza.
– Szkoda, myślałem, że może uda mi się jakoś pomóc, albo coś…
– A jak ty możesz pomóc?! Ty nie wiesz jak to jest! Nie jesteś dziewczyną i nie nosisz getrów!!! – rozsierdzony głosik zdawał się przekraczać możliwości zwyczajnego dziecka.
– Getrów…, no masz rację – przyznał ojciec. – W takim razie zmykam, na nic ci się nie przydam.
– Bo one powiedziały, że mam krzywe nogi – chlipała Zuzia. – I że z krzywymi nogami nie chodzi się w getrach, a mama mi kupiła najładniejsze, i chciałam wszystkim pokazać, i się śmiały, i mówiły, że tylko dziewczyny, które chodzą w getrach mogą być w klubie, bo są ładne, a ja nie i nie mogę!!!
Spod koca dochodził rozległy szloch przeplatany solidnymi pociągnięciami nosa. W końcu Zuzia zmuszona była wychylić głowę, aby sięgnąć po chusteczkę. Tato miał ją już przyszykowaną w ręku. A potem drugą i trzecią. Zapłakana księżniczka powoli się uspokajała, zrezygnowała też z ponownej ucieczki pod koc. Tylko łzy jak grochy spływały po policzkach.
– A więc twoje koleżanki mają legginsowy klub i nie chcą cię do niego zaprosić, tak?
– Tak, bo mam krzywe nogi.
– Nie masz krzywych nóg. Były po prostu zazdrosne, że dostałaś od mamy najpiękniejsze getry.
Zuzia jednak nie dawała się przekonać.
– Mam krzywe nogi, popatrz! – stanęła na wprost ojca prezentując dwie chude kończyny. – Widzisz?
– Nie bardzo, ale skoro się upierasz, pewnie masz rację. Tylko jakie to ma znaczenie? Do tej pory twoje nogi nie były problemem?
– Ma, bo one mówią, że są lepsze.
– Posłuchaj córeczko… – tato zaczął już całkiem poważnie. – Nawet gdybyś miała krzywe nogi, to wcale nie znaczy, że jesteś gorsza od twoich koleżanek. Byli już w historii brzydcy i krzywi, którzy odnosili sukcesy.
– Tak?! To udowodnij! – rzuciła wyzwanie Zuzia. – Tylko nie mów o paraolimpijczykach.
– A czemu nie?
– Bo walczą między sobą i wszyscy oni mają jakieś problemy.
– To nie jest tak do końca prawdą, ale dobrze, posłuchaj…
***
Dawno temu, w Ameryce urodził się mały #Seabiscuit, syn ogiera Hard Tucka i klaczy Swing On. Był niestety koślawy, niewymiarowy, a przy tym lubił dużo jeść i spać. Trener wyścigowy, James Fitzsimmons stwierdził, że ma zdolności, ale jest brzydki, a do tego leniwy. Aby zmusić Biscuita do pracy i doprowadzić do zwycięstwa, kazał mu biegać w wyścigach znacznie więcej niż pozostałym koniom. Ta nauczka zamiast pomóc, sprawiła, że Seabiscuit całkowicie zniechęcił się do wyścigów, stał się nerwowy, wręcz dziki i nieprzyjemny. To i jego brzydota sprawiły, że ogier stał się koniem niechcianym.
W Ameryce panował wtedy wielki kryzys. Taka narodowa bieda. Tylko nieliczni byli bogaci, większość nie miała pieniędzy. Zdarzało się, że rodzice oddawali swoje dzieci do pracy, daleko od domu, żeby do wyżywienia było mniej osób, a i żeby dzieci miały szanse na zdobycie jakiś pieniędzy. Podobnie działo się ze zwierzętami. Te konie, które nie wygrywały, były sprzedawane.
Zły, skrzywdzony i pokraczny Seabiscuit trafił do stajni milionera, Charlesa S. Howarda, a tam pod skrzydła trenera Toma Smitha. Do tej samej stajni trafił zły, skrzywdzony i ślepy na jedno oko dżokej – Red Pollard. Los chciał, że właśnie tych dwóch wyrzutków dogadało się i pod troskliwym okiem Smitha zaczęli odnosić sukcesy. Wkrótce Seabiscuit nie miał z kim się ścigać. Podobno biegał w taki sposób, że rywalizujące z nim konie traciły wszelki zapał do walki. Legendy o krzywym koniu i ślepym dżokeju rozszerzały się na całe Stany, tym bardziej, że wszyscy widzieli, jak Biscuit wygrywał, ale rzadko kto mógł dowiedzieć się jak trenował.
Wieści dotarły też do wschodnich stanów USA, gdzie za najlepszego konia uznano wielokrotnego zwycięzcę – War Admirala. W końcu, 1 listopada 1938 roku te dwa dzielne konie zmierzyły się w wyścigu na torze Pimlico Race Course. Nieoczekiwanie wygrał pokraczny Seabiscuit, choć wtedy akurat dosiadał go inny dżokej. Red Pollard był mocno kontuzjowany. Dzięki zwycięstwu potomek Swing On i Hard Tucka został uznany Koniem Roku 1938.[i]
– I to wszystko prawda?
– Prawda – potwierdził tatuś. – Widzisz, był najlepszy, choć z krzywymi nogami. Ty też możesz być najlepsza, założyć swój klub i sprawić, że legginsiary z twojej klasy przestaną się z ciebie śmiać.
– Ale ja nie wiem, jak być najlepszą… – Zuzia znowu miała łzy w oczach.
– To proste. I trudne. Wystarczy, że znajdziesz w klasie, szkole, kogoś, kto będzie w ciebie wierzył. Zobaczy Zuzię, a nie jej nogi. I na pewno są takie osoby, choć nie chodzą w getrach. Zacznij szukać wśród tych, którzy stoją trochę z boku.
– Z którymi się czasem nie chcą kolegować? Jak z Redem Pollardem?
– Tak.
Zuzia otarła łzy. Przez oczka przebiegł nieco złośliwy błysk planowanej zemsty. Postanowiła spróbować być najlepszą w bandzie wyrzutków.
***
[i] Na podstawie: wikipedia [hasło:] Seabiscuit, zob. też książka: Laura Hillenbrand; Niepokonany Seabiscuit, 2001, w Polsce wyd. przez Galaktyka, 2004; oraz film: Niepokonany Seabiscuit, reż. Gary Ross, USA 2004