Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

Iustitia

08 maja 2024

- Mamo…

- Tak Reniu.

- Dlaczego ja mam tę cholerną kifozę? – pyta z rozżaleniem Trutka, kiedy przygotowujemy się do snu po wizycie u profesora Visocchiego.

- Renta, każdy ma kifozę. To takie wygięcie kręgosłupa, podobnie jak lordoza. Problem w tym, że Twoja kifoza jest na szyi, a reszta kręgosłupa jest równa – staram się tłumaczyć, choć nie wiem, czy potrzebnie. W gabinecie profesora rozmawialiśmy po włosku i angielsku. Jak taka mała Truj mogła zrozumieć, o czym?

 

Nie wiem, czy z Rzymu wracamy z tarczą, czy na tarczy. Spartanie nie uznawali pośrednich rozwiązań. Pochylenie szyi u Renaty nieco się pogłębiło, co dobrze nie wróży na przyszłość. Doszedł nam problem ze skoliozą, której pogłębianie trzeba koniecznie zatrzymać. Neurochirurg skonsultował nas z ortopedą - żaden nie chce operować. Każda operacja oznacza dalsze unieruchomienie, a obaj lekarze uważają, że w całej tej koszmarnej bajce trzeba jeszcze zadbać o komfort pacjenta. Priorytetem jest wszystko: utrzymanie kręgów szyjnych jak najdłużej w bezpiecznej pozycji; zahamowanie skoliozy, aby nie trzeba było podejmować drastyczniejszych kroków, bo znajdziemy się pod ścianą, gdyby doszło do dalszej stabilizacji odcinka szyjnego z piersiowym.

Zamiast operacji lekarze uradzili sztywny gorset. Oby pomógł. Czy będzie wygodny? Nie. Nie będzie. Czy Renata się z nim pogodzi? Nie sądzę. Tak jak nie pogodziła się z kołnierzem ortopedycznym, ale nosiła go, bo musiała.

 

W dalszym ciągu jest to chyba powrót z tarczą. A może to nie „tarcza” jest problemem tylko słowo „powrót”? Bo nasza prywatna wojna wciąż trwa. To dalszy marsz w bój, z tarczą, choć z niejedną już raną. Za progiem czekają pewnie kolejne.

 

***

- Ta postać na obrazie to kto? – zapytała Renata podczas wizyty w Muzeach Watykańskich.

- Iustitia, czyli Sprawiedliwość – odpowiedziałam. Ma szalki, na których waży uczynki. Tak wydaje wyroki.

 

Mijam sale z freskami Rafaela i myślę, że w chorowaniu nie ma sprawiedliwości. Nie da się wycierpieć wystarczająco dużo i potem mieć luz. Kiedy chcesz odetchnąć, ślepemu losowi na pewno uda się w ciebie wcelować kamieniem albo innym g. Mimo wszystko „sursum corda!”, bo „póki co żyjemy”.

 

Wróć do bloga