Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

kulinaria

13 kwietnia 2022

Wieczór to czas bardzo zorganizowany. Po kolacji i prysznicu obowiązkowe są śmieszne bajki, podczas których następuje karmienie Dupków (tak, wiem, nazwa niczego sobie, ale kiedyś padła i się zakorzeniła). Dupki to takie małe pluszowe istotki zamieszkujące domek Dupków, a najważniejszym spośród Dupków jest, nomen omen, Dupek. Nie w imieniu jednak rzecz, a w kolejności wykonywania działań (jak w matematyce). Tak więc po karmieniu następują zabiegi na oko, które czynią z Renaty jednookiego bandytę, następnie Dupki, które były karmione, wędrują do swojego domku, tam pod kocyk, każdy zostaje szczegółowo zlustrowany przez czujne oko Reni (dosłownie) i dopiero wtedy mogą iść spać. Renia jeszcze nie. Tu następuje dość długi ciąg wiercenia się i układania, wielokrotne wygładzanie poszewki na poduszce, bo przecież się zmarszczyła po położeniu głowy, seria westchnień: „Reniu, czy już?” i punkt kulminacyjny: czytanie.

 

O to czytanie właśnie chodzi. Renia i Artur mają książek bez liku, a tu ciągle przybywają nowe. Kiedy coś się spodoba, nie ma mowy, by nie pojawił się kolejny tom. Tak było z Tappim, Pomponem, serią „Zaopiekuj się mną” i „Mazurskimi w podróży”. Przy Mazurskich dochodzimy powoli do sedna.

W trakcie czytania tejże serii planujemy kolejne wyprawy, Mazurscy bowiem zwiedzają fenomenalne miejsca, przy okazji przedstawiają ich historię, ciekawostki, położenie, a czasem nawet potrawy. I tak oto w ostatniej z książek podano przepis na angielskie #scones.

- Mamo, zrobimy?

- Tak, tak, kiedyś zrobimy. To łatwe – odpowiedziałam, tłumiąc ziewanie jednocześnie marząc bardziej o łóżku niż piekarniku.

 

Nie minął nawet jeden dzień, a tu koleżanka – nałogowa książkoholiczka (Jej imienia nie będę wymawiać #czytanieprzykominku ) – udostępniła na Facebooku (co za skaranie z tym Facebookiem, że też ludzie mają czas…!) post Przemyskiej Biblioteki Publicznej o nagłówku „Przepisy kulinarne w literaturze”. No to hyc w ten post, a tam informacja, że do dnia takiego i takiego można przysłać przepis pochodzący z książki (ale nie kucharskiej), dodatkowo dla tych, którzy go wykonają, przewiduje się nagrody,… bla, bla, bla. Zabawa adresowana do dorosłych lub uczniów szkół średnich. Powiedziałam Reni, że jest taki konkurs, a ona na to rezolutnie, że przecież w Mazurskich były te bułeczki, więc trzeba zrobić, wypełnić dokumenty i to już, zaraz, natychmiast.

Z tym natychmiast trochę zeszło (do ostatniego dnia zgłoszenia), ale scones zrobiłyśmy, przepis przepisałam, podałam adres bibliograficzny i wypełniłam zgłoszenie. W mailu dodałam informację, że w zasadzie to z książki mojej córki Reni, ale się nie kwalifikuje jako uczestnik, bo z bardzo smarkata. Nieważne.

 

Wczoraj przyszły z biblioteki podziękowania za zabawę i informacja o sposobie odbioru upominku. Dziś paczkę odebrał tatuś Reni, przyniósł do domu, wyjęliśmy dyplom, a tam czarno na białym (w zasadzie brązowym na białym) adresaci: Iwonie i Renacie Zając za udział…

 

Renia chodzi dumna i blada, że dostała dyplom, do dyplomu plecak w szkielety i książki, Artur cieszy, bo otrzymał mój plecak w dolary (nie wiem, czy na coś jeszcze liczy, ale wzór mu się podoba), mnie przypadł długopis (tego nigdy za mało, chociaż moje długopisy często dostają nóg i znikają jak kumaki z oczka).

 

I w końcu do rzeczy: oczywiście bardzo dziękuję Przemyskiej Bibliotece Publicznej za upominki, za to, że zapewniła nam zabawę w pieczenie i szukanie po książce (przecież, gdy chce się znaleźć coś, co się niedawno czytało, to zawsze się schowa), ale przede wszystkim dziękuję za to, że wzięli pod uwagę mojego maila i tę drobną informację, że do zabawy zobligowała mnie dziesięcioletnia czytelniczka „Mazurskich w podróży”. W karcie zgłoszenia nie figurowały dane Renaty, a wiadomość można przecież pominąć (w końcu nie należy do regulaminu). Ot, cała przygoda literacko-kulinarna.

 

Jeszcze tylko na koniec podziękowania dla autorki, Agnieszka Stelmaszyk - Official Fanpage , bo bez jej książki nie byłoby naszej zabawy, oraz dla koleżanki – książkoholiczki (której imienia nie będę wymawiać. W końcu RODO) za publikowanie takich postów na Facebooku.

 

Wróć do bloga