rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- Dziś była prawie "podłoga to lawa" - rzuciła Trutka zaraz po wyjściu z sali stymulacji chodu.
- Serio? Pani Ola zrobiła ci MAES-owe zajęcia?
- No mówię przecież, że prawie! - burknęła z pretensją, że w ogóle śmiem nie wiedzieć, o co chodzi, i ruszyła przed siebie.
Trzy kroki, ale poszła. Gdy spostrzegła, że pomyliła strony, łaskawie, jak gdyby nigdy nic, pozwoliła się wziąć za rękę. W pokoju bez mrugnięcia okiem ograła mnie w Sen i Sowy, przy których poniosłam sromotną klęskę i na nowo zaczęła rozmowę o dzisiejszej rehabilitacji:
- Pani Eliza kazała mi się odpychać nogami na huśtawce od słupka, dawała na nogi kółka a ja miałam je zdejmować przeciwną ręką i rzucać na podłogę.
- Ale jak się huśtać? - podpatrywałam, bo moja wyobraźnia nie ogarnęła tych manewrów.
- No do słupka. Pani Eliza jest kreatywna.
Nie da się ukryć, że dzieciaki wymagają kreatywności - zwłaszcza te chore. Czasami ich uwaga jest przykuta przez 5 minut, czasami 1, bywa że wcale. A ćwiczenia wymagają koncentracji i koordynacji, do tego są wyczerpujące. Terapeuci przysłowiowo stają na głowach i klaszczą rzęsami, żeby był efekt. W ich głowach nieustannie muszą się kłębić dziesiątki pomysłów. " Nie chcesz tak ćwiczyć? Pobawmy się w nową zabawę a potem zobaczymy". Renata po zakończonej terapii przeciwnowotworowej była cieniem siebie: chwiała się przy każdym kroku, asekuracja bardziej przypominała wspieranie a nawet noszenie na biodrze. Kiedy jednak kochana pani Aldona rozkładała materiałowe bryły i kazała przenosić drobne figurki z jednego końca sali na drugi a przy tym segregować do odpowiednich pojemników, Truj podejmowała wyzwanie, odkładała obawy, że się wywali i przechodziła po przeszkodach tak, by nie dotknąć podłogi. Dzięki kreatywnym zabawom to, co wydaje się za trudne, staje się dostępnym i atrakcyjnym wyzwaniem. Nawet jeśli po osiągnięciu celu pot spływa po plecach a policzki płoną rumieńcami.
- A kto był dziś najbardziej męczliwy? - próbowałam dociec, gdzie najefektywniej wyssano z sił Najlepszą z Córek.
- Nikt. Przecież nie byłam zmęczona - stwierdziła, jakby to było oczywistą oczywistością. - Ale jutro koszulka na ramiączkach, bo zrobiło się gorąco i w takiej z rękawem jest na ćwiczeniach za ciepło.
No cóż, wszystko jest przecież winą złośliwego losu, który przez całe wakacje chłostał wiatrem i deszczem, żeby na koniec - w trakcie rehabilitacji - smażyć kuracjuszy w 34 stopniach. A może niektórym dopieka kreatywność...