Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

Meminisse - żeby zapamiętać

26 lipca 2024

- Pięknie jest, prawda?

- Prawda.

- Chcesz, Truju, wracać?

- Lubię dom. Fama pewnie tęskni, koty są obrażone..., ale trochę będzie żal, bo coraz bliżej rzeczywistości.

 

Zachody słońca - zwłaszcza nad wodą - urzekają swoim pięknem, ale jednocześnie opowiadają historię o tym, co odchodzi, o każdym minionym dniu. I tak, chwila za chwilą, przemijanie kapie, człapie, przybiera na tempie. Pantha rei! Renata odpoczywa po siódmej klasie i przed ósmą (Boże, kiedy nasze dzieci urosły?!), po czerwcowym maratonie pomiędzy neurochirurgiem, ortopedą i technikiem, którzy zaordynowali zupełnie nową dla nas terapię "gorsetu - tortury" - jak syczy z dezaprobatą główna zainteresowana.

 

Od połowy lipca czeka nas niechybnie wdrożenie terapii leczenia skoliozy. Na razie przez założenie gorsetu, który ma zatrzymać, a może nawet skorygować skrzywienie kręgosłupa. To więc nasze ostatnie ciepłe wakacje. Trzeba będzie poszukać sobie chłodniejszych miejsc do wyjazdów na czas najbliższych kilku lat. Lecz cóż: "Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija". Przeminą piękne zachody, ale i dni w gorsecie. A potem – wierzymy - znów będzie pięknie!

 

W książce "Oczy Mony" główna bohaterka - dziesięcioletnia Mona - ma objawy, które przepowiadają ślepotę. W chwilach między konsultacjami i badaniami jej dziadek, historyk sztuki, zabiera ją do Luwru i uczy o historii malarstwa, filozofii, o rzeczach ważnych. Chce, by zapamiętała możliwie jak największą ilość rzeczy pięknych. Tak, "żeby jeśli nieszczęśliwie, któregoś dnia straci wzrok na dobre, zachowała na dnie mózgu coś w rodzaju zbiornika, skąd będzie mogła czerpać wizualne piękno".

 

Będąc na urlopie po trosze z zazdrością obserwujemy rodziny z dziećmi biegającymi pomiędzy plażą a basenem, korzystające z wszelkich atrakcji, jakie niosą wakacje. Trutka też kątem oka obserwuje i tylko czasem wymkną się jej zdania, w których mimochodem skarży się na swoją sytuację: "A pamiętasz, jak z Arturem szukaliśmy w morzu muszli? Pamiętam, jak biegłam, upadłam i rozwaliłam sobie rękę na kamykach". Teraz nasze wakacje wyglądają inaczej. Zmieniło się planowanie, wybieramy miejsca, do których łatwo dojechać. Z większością wyjazdów w góry musimy się pożegnać, samodzielność w głębszej wodzie jest obwarowana względami bezpieczeństwa, lokacje muszą mieć zaplecze medyczne, żeby minimalizować ryzyko. Jeden z rodziców powiedział nam, że patrząc na nasz sposób organizacji, już nigdy nie będzie narzekał na trudności związane z planowaniem. My też najchętniej zamienilibyśmy się rolami... Zobaczyli córkę nurkującą w maseczce, biegającą między basenem, plażą a morzem... Ale opcji "all inclusive" nie ma. Trzeba korzystać z dostępnych możliwości.

 

Wczoraj Renata stała przed ikoną, intensywnie wpatrując się w napisaną na niej historię monastyru i okolic, dzielnie słuchała, czym się różnią freski, jak się je zdejmuje ze ściany, jak zabezpiecza. Przed zaśnięciem stwierdziła, że lubi czasem zatrzymać się i popatrzeć na ładne rzeczy.

 

Takie sytuacje sprawiają, że czujesz, że warto, że trzeba, że się powinno wyciskać z życia maksymalnie dużo, licząc, że jak najwięcej piękna zostanie wchłonięty przez młody mózg, że "all inclusive" w naszym wykonaniu będzie miał inne opcje niż te w wykonaniu biur podróży.

 

I jeszcze jedno spostrzeżenie: wielu sądzi, iż niepełnosprawność tak bardzo nie pasuje do świata pięknych, młodych ciał! Jest niewskazana, wymaga ukrycia, żeby nie wywoływać smutku ani niestosowności. My uważamy inaczej i utwierdzają nas w tym słowa poznanej na wakacjach Marii:

- Patrzę na chłopców, jacy są silni, ale ona jest najsilniejszą osobą, jaką spotkałam. Jestem dumna, że poznałam Renatę.

 

Wróć do bloga