rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
Artur, starszy brat Renaty, od dwóch lat wspiera młodszą siostrę w trakcie leczenia. Bezwarunkowo robi to, co jest nieraz ponad siły dorosłego.
Każde z rodzeństwa dziecka chorego na nowotwór zostaje potraktowane "z buta", w pewien sposób kończy się jego normalne, beztroskie dzieciństwo... Lęk, smutek, poczucie opuszczenia i osamotnienia - tak wygląda codzienność rodzeństwa dziecka onkologicznego. Leżące pod łóżkiem walizki, z których jedna jest spakowana w razie szybkiego wyjazdu do szpitala. Żelazny zapas jedzenia i picia, taki do przeżycia na co najmniej jedną dobę, uzupełniany i wymieniany leży w lodówce gotowy do szybkiego wrzucenia w torbę i do bagażnika. Wiadomości na kartce lub sms-y, że wyjeżdżamy i lista rzeczy do zrobienia. Izolacja w razie kataru lub nie daj Boże choroby. Oczy dookoła głowy, niechciana wiedza z zakresu biologii i odpowiedzialność. To rzeczywistość wszystkich członków rodziny - tych nieletnich również.
Przy tych wszystkich niedogodnościach życia to właśnie Artur namówił Renię do pierwszego wyjścia z izolatki, zabawy z dziećmi, gry na Kinekcie, wspólnego wymyślania bajek. Dla siostry stworzył bajkę o smoku, a w tym roku napisał opowiadanie o siostrze. Syn pozwolił poniższy tekst przekopiować na stronę. Oto i on:
Na oddział wszedłem z rodzicami. Całą drogę słuchałem, że najpierw mam umyć ręce, że trzeba być cicho, że nie wolno mi dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Wcześniej rozmawiałem już z siostrą przez Messengera, teraz miałem spotkać się z nią na żywo. Widziałem jak wygląda, że ma sondę, że nie mówi, że nie wstaje… Ale…
Weszliśmy na salę. Izolatka była dość przestronna, do tego miała łazienkę, fotel, na ścianach rysunki i walentynki od dzieci z klasy. Renata leżała na łóżku. Dookoła stały jakieś dziwne sprzęty, na szafce cicho pikał pulsoksymetr. Moja siostra. Ta sama, czy inna?
Wyglądała zdecydowanie inaczej. Nie miała włosów. Z szyi wystawała rurka tracheostomijna. Nie chciała wychodzić ze swojego pokoju. Wyglądała tak, jakby się wstydziła pokazywać komukolwiek… łącznie ze mną. Przyznam się z niechęcią, że myślałem, iż to nie moja siostra. Zacząłem czytać jej książkę, którą sam napisałem. Okładkę pomogła zrobić ciocia Gosia. Renata dokładnie przyjrzała się smokowi. Zaczęła słuchać:
Moja siostra księżniczka
Dawno temu żyła sobie księżniczka Renata. Kochała rośliny i zwierzęta.
Pewnego razu postanowiła zasadzić słoneczniki. Gdy zjawiła się na działce, zamarła w przerażeniu. Na trawniku spał smok. Ostrożnie do niego podeszła.
[…]
Renia szybko opanowała sytuację i wyjaśniła wszystkim, że smok jest niegroźny. Od tamtej pory Pasibok zawsze czekał na księżniczkę na podwórku przed szkołą.”
Bajka się skończyła. Znowu znaleźliśmy się w szpitalnej sali – pustej i monotonnej. Na oddziale była świetlica, a w niej tłoczno od dzieci. Wszystkie coś robiły. Rysowały, wyklejały, malowały, czytały, grały w gry planszowe i bawiły się tak, jakby nic się nie stało. Wszystkie miały raka.
Renia dała się w końcu namówić na wyjście z izolatki. Rodzice posadzili ją na wózku. Nie była zadowolona, zwłaszcza że pojazd nie był przystosowany do jej wzrostu. Dostała dwie poduszki. Na jednej miała siedzieć, a na drugiej opierać głowę. Wjechaliśmy do świetlicy. Na początku Renata była nieśmiała, natychmiast kazała się zabrać. W końcu jednak sama zdecydowała, że chce znowu do świetlicy. Po kilku dniach była już stałym bywalcem tego miejsca. Gdy po tygodniach zaczęła rysować, wróciła do swoich marzeń… Marzeń, w których była normalną, dawną dziewczyną. Prace plastyczne zastępowały bieganie, chodzenie, mówienie, zabawy z przyjaciółką, która została w innym mieście.
Kolejne weekendy upływały mi na odwiedzinach w Krakowie. Moja siostra uczyła się porozumiewać za pomocą tabliczki, na której były narysowane litery i cyfry. Coraz częściej się śmiała. Zaczęła nawet wyśmiewać się z tego, co źle robiła. Czasami bawiliśmy się prawie jak dawniej. W ciągu prawie dwóch lat od operacji dużo się zmieniło. Moja siostra ćwiczy, chodzi, rozmawia z innymi dziećmi. Zaczęła zapraszać do siebie swoją przyjaciółkę. Nauczyła się od nowa mówić i jeść.
Rok temu napisałem książkę o księżniczce Renacie, która pomaga smokom. Dziś razem piszemy inną książkę. Siedzimy przed komputerem i ustalamy, co się wydarzy. Idzie nam powoli, ale to nieważne. Przejechałem z rodzicami setki kilometrów, aby odwiedzać siostrę. Dziś wiem, że opłacało się to robić. Owszem, nie wszystko przechodzi tak, jak byśmy chcieli. Prawie codziennie przychodzą pielęgniarki, aby pobrać morfologię. Często okazuje się, że muszę się spakować, bo Renia jest w szpitalu. Żyjemy na walizkach, ale potem znowu jesteśmy razem. I coś wspólnie robimy. Nie zawsze się dogadujemy, ale dzięki rodzicom, dziadkom, wujkom i przyjaciołom udaje nam się wracać do normalności.
Przez ten rok, nauczyłem się, że nieważne jest jak ktoś się zachowuje, wygląda, co mu dolega, co robi. Ważne jest, czy się go kocha.