Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

Na pewno nie słyszeliście o Józiu, bo Józek odchodził cicho... 

23 listopada 2025

Tak już się dzieje, że zmiany powodują naszą reakcję. No bo jak to? Dopiero ktoś przypominał pączek, a teraz wygląda jak modelka na wybiegu…, jeszcze niedawno mieliśmy przed oczami szczerbate umorusane dziecko, a tu proszę, urodziwy nastolatek, miesiąc temu widzieliśmy w naszym znajomym fajnego kumpla od szaleństw wszelakich a dziś boimy się, że nas zabije gołymi rękami… Ludzie zmieniają się w trakcie dorastania, pod wpływem istotnych – czasem traumatycznych - dla nich wydarzeń, nierzadko pod wpływem choroby.

 

Nowotwory ośrodkowego układu nerwowego zmieniają na całej linii. Takie nowotwory – potwory. Siedzą dziady w głowach i kombinują, jak wszystko zniszczyć. Może wygląd? Niczym Picasso walą abstrakcjami: jakieś wytrzeszczone oko jak u czarownicy wróżącej szeryfowi z „Robina Hooda”, otyłość po sterydach, dzięki której człowiek wygląda jak Alcest do kwadratu, czasem przerażające wychudzenie, łysa głowa, ubytki w zębach, sonda wisząca z nosa jak trąba zdeformowanego słonia, niezborne ruchy…

 

Ale wygląd to mało. Przecież można zniszczyć coś jeszcze… A jakby tak zachowanie? Niech ludzie nie poznają tych, którzy jeszcze niedawno byli w ich otoczeniu. Gdyby tak nagle ktoś chory stał się infantylny jak dzieciaczek… - można mu wtedy robić głupie numery. I tak się nie zorientuje. A może niech będzie agresywny… Tak! wszyscy się od niego odsuną, bo przecież nikt nie zechce dostać z piąchy w nos. Nie można (i słusznie) tolerować agresji wobec ludzi.

 

Kiedy potwory – nowotwory działają, świata z otoczenia chorego zaczyna ubywać. Najpierw odchodzą ci, których znał tylko „na cześć”, potem ci, którzy nie rozumieją, następnie tacy, co chociaż próbowali, ale, „sorki, widok nie ten”, potem ci, którzy nie dają rady, bo prócz nich nie został już żaden znajomy. I chory dzieciak – bo o dziecku mowa – nie ma prócz rodziny nikogo.

 

Józek był i już go nie ma. Odszedł. Zanim zabrała go śmierć, guz mózgu odebrał mu osobowość i znajomych. Tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że guz spowodował agresywne zachowania. Nikt – a najbardziej Józek – nie rozumiał, dlaczego. Ale świat wokół zaczął zionąć przeraźliwą pustką. Chłopiec nie mógł jej wypełnić nawet drogimi gadżetami, bez których wielu współczesnych nastolatków dziś nie wyobraża siebie życia. Zwyczajnie rodziny nie było na nie stać. W trakcie leczenia dzieciak starał się zrozumieć co się z nim dzieje, rozpaczliwie znaleźć kontakt z kimś, kto go nie odrzuci. Zaczął pisać z Magdą. Rozumiała. Sama walczy z chorobą syna, zjada zęby na próbie zrozumienia działania nowotworów i sposobów walki z nimi.

 

Teraz Magda chce przywrócić Józka światu, żeby świat sobie o nim przypomniał. Żeby znajomi z klasy, mieszkańcy pamiętali, że choroba jest bezlitosna, żeby rodzina miała ślad po Józku, który był, a którego już nie ma.

 

Wróć do bloga