rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- Ja też mam się uczyć na pamięć któregoś trenu? – pyta najlepsza z córek po skończonej lekcji polskiego.
- Nie. Od ciebie chciałabym dostać ilustrację wybranego tekstu. Takiego, który najbardziej przemawia do twojej wyobraźni.
- No, ale ja nie wiem, który narysować – dyskutuje Renata. I tak nic nie ugra, zadanie ma być i już.
- Narysuj ogród, pokrzywy i małą oliwkę z „Trenu V” – proponuję.
- Jak to małą?! Oliwki są wielkie. Pamiętasz, jakie były w Apulii?
- Wiesz, gdy są młode, ledwie można poznać, że to będą drzewa.
- Moja wyobraźnia tak daleko nie sięga – kwituje Renata.
Faktycznie. W naszych wspomnieniach oliwki jawią się całkiem inaczej…
„W którąkolwiek stronę byśmy nie skierowali samochodu, przejeżdżamy obok oliwnych gajów. Nie da się ich opisać, zdjęcia nie oddają wrażenia, jakie na żywo robią poskręcane pnie! Z okien auta podziwiamy rzędy regularnie rosnących drzew, szukamy miejsc, żeby się zatrzymać, dokładniej przyjrzeć.
Czerwona jak rdza ziemia otoczona jest kamiennymi murkami. Wiosną kwitną tu polne kwiaty, a trawy są zielone. Latem łąkowe rośliny zamierają wypalane przez bezlitosne słońce. Co osiemnaście metrów (w większości, jeśli ktoś kultywuje rzymski sposób nasadzeń) dumnie trwają niesamowite drzewa oliwne. Ich srebrzystozielone liście połyskują w jasnych promieniach. Sękate, olbrzymie pnie rzucają nieregularne cienie. Oliwki hipnotyzują. Świadomość, że wśród nich są olbrzymy starsze od Polski, od chrześcijaństwa, od niektórych rzymskich cesarzy zatrzymuje człowieka w miejscu i wbija w ziemię. Drzewa, które widziały wzloty i upadki cywilizacji…, drzewa, które wciąż żyją i rodzą…, drzewa niepowtarzalne w swojej formie, przybierające najdziwniejsze pozy! Co spojrzenie nowa oliwka wywołuje zachwyt. Jedne wyglądają jakby zawzięcie dyskutowały, drugie w swoim sporze przechodzą do groźnych rękoczynów, inna trwają w miłosnym uścisku, kolejne przypominają matki, na które gramolą się gromady dzieci.
W oddali widzę oliwną pietę, pojawia się też zmartwiona, sękata twarz. A może to nie drzewa? Może to ich opiekunowie, entowie strzegący bezpieczeństwa swoich podopiecznych, debatujący latami nad zanieczyszczeniami, ludzkimi błędami, nad groźną bakterią Xylella fastidiosa, która zabija drzewa oliwne…? Jej obecność w drzewie powoduje odcięcie roślinie dostępu wody i składników odżywczych, a w konsekwencji usychanie drzew w niespotykanym dotychczas tempie. Są w Apulii miejsca, gdzie wypala się całe kwartały oliwek, aby uchronić pozostałe drzewa od zarazy. Być może nie przyjdzie nam oglądać więcej tych wspaniałych żywych monumentów. Stoimy urzeczeni i kontemplujemy. Oby strażnikom drzew udało się znaleźć rozwiązanie! Oby apulijskie złoto przetrwało kolejne tysiące lat!”
Jutro jedziemy do Prokocimia. Ten szpital jest jak ogród, po którym błąka się zbyt "ukwapliwy ogrodnik” podcinający zarówno chwasty, jak i małe oliwki. Zbyt wiele ich padło pod jego ostrzem, zbyt wiele nie zostanie przez niego dostrzeżonych. Przed nami MRI. Liczymy, że obrazowanie nie pokaże żadnych rozświetlonych punktów, że nie skrzyżują się drogi nasze i śmierci. Każdy z pacjentów i rodziców przebywających w klinice ma właśnie takie życzenia.
- Narysuję smoka. Takiego nienażartego, z wielkim brzuchem. I małe pisklątka. „Tren I” jest bardziej prawdziwy – decyduje Renata i sięga po kartkę.
Dziś Światowy Dzień Drzewa Oliwnego – symbolu długowieczności. Nasze stoją już w domu, by nie ściął ich mróz. Te apulijskie częściowo zostały wypalone i wykarczowane, aby ratować zdrowe drzewa przed zarazą. Jutro nasza „mała oliwka” podda się badaniu rezonansem magnetycznym, byśmy mieli pewność, że guz nie rozsiał się po jej kręgosłupie. Potem wrócimy do codzienności, do szkoły i omówimy zadanie a „Treny” Kochanowskiego pozostaną dla nas tylko dziełem literackim.