rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- Tato, a jak długo będziemy się staczać?
Ależ mnie kusiło, że zależy to od towarzystwa, tego, czy jest wdzięczne i z wyobraźnią do zabawy, zachowałem jednak powagę należną sytuacji i odpowiedziałem:
- No nie wiem, pewnie pół godziny...
Staczaliśmy się czterdzieści minutek. A Towarzystwo było przednie! Tydzień kończymy mocnym akcentem. Jak to my. Na weekend koncentrat płytek krwi, czyli po naszemu układamy płytki, żeby przejść obronną ręką powikłania po cytostatykach. Swoją drogą, takich zabawnych językowych lapsusów w wykonaniu Renaty jest mnóstwo. Zaczniemy je spisywać. Kiedyś będą opowiadane w rodzinie jako arcydzieła oratorskie.
Podczas powrotu z chemicznego wyjazdu do Krakowa, zatrzymała nas policja do rutynowej kontroli policjant zerknął w głąb samochodu i na widok Renaty rzucił hasło: "Synek, podobnie jak tatuś, bez włosów na głowie." A ta mała zołza obrażona, że zarzuca jej bycie chłopakiem, jak z automatu, na jednym oddechu, jak na zajęciach z logopedą: "Tylko on jest łysy, bo tak lubi, a jak mam raka i chemie i jestem dziewczynką!" Mina policjanta bezcenna, kontrola zakończona pouczeniem, a my jak idioci kwiczeliśmy jeszcze przez kilkadziesiąt kilometrów.
Zawieźliśmy do szpitala Renatę, takiego jeszcze przedszkolaka, z całym bagażem dziecięcych wyobrażeń, a po półtora roku leczenia, obracania się w środowisku dorosłych, uczestniczenia w decyzjach i wydarzeniach przeznaczonych tak naprawdę dla dorosłego człowieka, mamy Renatę, która jest ponad wiek mądrzejsza, dojrzalsza... Smutne to, bo części dzieciństwa już nigdy nie odzyska. Ale to ta sama Renia. Patrząc w jej oczy, obserwując jej reakcje, widzę Renatę. Tę sprzed 19.01.2018 i tę po 19.01.2018 r.
Pojechaliśmy kiedyś do dziadków, Renata podeszła ze mną do Kryśki, psiej weteranki i staruszki, którą wyprowadzała na smyczy dwa lata temu i która jako jedyna była na tyle poczciwa i dobroduszna, że dawała się prowadzić spokojnie na spacery na smyczy. Renata przykucnęła przed Kryśką, pogłaskała jej grzbiet, przytuliła swoją twarz do psiego pyska i patrząc w jej oczy zapytała: "Krysia, Krysia, poznajesz mnie? To ja Renata! Inaczej wyglądam, ale to naprawdę ja." To tak brzmiało, że ...
A wiecie, co było w tym najlepsze? To że usiadła przy psie, a ta psia staruszka położyła jej pysk na ramieniu. Nie wiem, czy zwierzak zrozumiał jej słowa, ale na pewno rozpoznał Renię. Tę, z którą wychodziła na spacery, która ją targała na smyczy po wszystkich krzakach i bełwińskich dziurach. Wzięło mnie na wspominki po obejrzeniu “Wciąż jestem tym, kim byłem”. Mówi o problemach emocjonalnych, z jakimi zmagają się dzieci chore na nowotwór oraz o tych, które już wracają do codzienności po zakończeniu terapii. Bo niedługo Renata wróci do normalności.
Tymczasem kładę córkę do łóżka, czytam najbardziej nudnym i monotonnym tonem na jaki mnie stać i po godzinie pytam:
- Reniu, czemu nie śpisz?
- Bo taką mnie zrobiono - pada odpowiedź.
I jak tu utrzymać powagę?