rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- Uważasz, że to jest bezpieczne? – zapytała Trutka, patrząc jak w równym szeregu na werandzie ustawiają się bananowce, cytryny, opuncje, oleandry i grubosze. - Będzie afera - wieszczy Truj, patrząc krytycznie na wybujałe słońcem palmy i kaktusa. Po dłuższych oględzinach dodaje:
- A ten kłujący na pewno nie pójdzie do mnie do pokoju! – I jeszcze upewnia się, przypominając sobie mamusię, która ufnie zbliżyła obiektyw aparatu w stronę agresywnej rośliny - I opuncje na pewno nie będą strzelaly igłami?
Staram się ignorować to całe gderanie, ale mała terrorystka nie odpuszcza i zręcznie tworzy atmosferę strachu i paniki:
- Mama cię zabije! Miały zimować w innym miejscu.
Idzie jesień! Na zimny czas ogród przydomowy zawija się i wchodzi z roślinami do mieszkania. W pośpiechu, bo ostatnie tygodnie września i pierwsze października w kalendarzu zaznaczone są jako wyjazdowe. Kraków, Lublin, Warszawa… Tu nieoceniona była pomoc Emilii w przechowywaniu zajaców pomiędzy okulistami, ortopedami, psychologami, no i Iwonki - w redukowaniu stresu.
- Już wiem, ty chcesz w domu zrobić dżunglę podobną jak w Fundacji zrobiła Pani Iwonka! Uważam, że to jednak nie przejdzie!
Gdy wolno pędzimy S19 w kierunku domu, Trutka wypatruje znajomych punktów. To miejsce jest jak kościół w Orłach - charakterystyczne!
- Tu jest połowa drogi - zerka na mnie, porozumiewawczo wskazując mijany przydrożny gościniec. - A w Warszawie to wiesz, pizzeria na Starym Żoliborzu, chociaż i tak nic Faros nie przebije – Renata przykleja swoje gwiazdki Michelin na mapie sympatii kulinarnych.
Okazuje się, że młody człowiek zaczyna lubić Warszawę i całkiem nieźle się orientuje w jej topografii. - Tylko nie parkuj na Teatralnym „gdzie ci się podoba”, bo znów przyjdzie mandat… - zaśmiewamy się do rozpuku, stojąc w korku na Wisłostradzie. - A przy tych fontannach to mieliśmy już kilka razy być… - wypomina i zaraz zwraca uwagę - Nie skręcasz przy Mennicy, przecież mamy przesyłkę.
W pewnej chwili Renata dzieli refleksją, a ja sobie myślę, że to zdanie jest wielokrotnie przemyślane:
- A ty tato wiesz, że gorset to jednak nie jest taka wielka tortura? Skoro dzięki niemu nie będzie operacji, to mogę się chwilę przemęczyć - kątem oka patrzę na tę nastolatkę, zastanawiając się skąd w niej taka olbrzymia siła i determinacja.
Pomiędzy pracownią ortopedyczną a klinika okulistyki parkujemy przy niewielkim parku. Drzewa spokojnie kiwają gałęziami a pod stopami uginają się sosnowe igły. Renata trzyma mnie za dłoń i mówi, wspomina, opowiada… Wydaje się, że jest tak zwyczajnie, normalnie.
Sine ira et studio – mój ty świecie.