rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
- To pani Ewa? – szepce mi do ucha Renata, zerkając na zmierzającą w naszym kierunku kobietę.
- Chyba tak. Tylko ma nie ten kolor włosów – odpowiadam.
- Były rude, prawda?
- Były.
Faktycznie, na naszej drodze stanęła pani Ewa, która podczas rehabilitacji wymyślała coraz to nowe katusze dla Najlepszej z Córek. Rehabilitacyjne męki Tantala nie kojarzą się chyba Trutce źle, bo nie chowała się za maminą spódnicę a i na twarzy pojawił się prawie szeroki uśmiech. No ale przecież Nastolatka z Krwi i Kości nie będzie zdradzać swoich uczuć.
Wcześniej już przywitały nas znajome twarze pana portiera i Piotra – obaj pracujący w Domu im. Ronalda McDonalda. Pooglądałyśmy ryby, powspominaliśmy spotkanie z Olkiem Dobą i miejsce ucieczek z oddziału, gdzie przez kilka godzin dziennie toczyłyśmy planszówkowe potyczki, z których Renata najczęściej wychodziła zwycięsko.
Po wejściu na teren poradni onkologicznej napatoczyła się jeszcze pani Grażyna, a w kolejce do mierzenia i ważenia stanął Marcel z mamą (dawny współtowarzysz w cierpieniu, chłonięciu chemii i oczekiwaniu na wypis z oddziału). Niebezpiecznie swojsko zrobiło się w szpitalu…
Znajome okazało się również oczekiwanie na wizytę u znajomej onkolog, która ze znaną nam już skrupulatnością i delikatnością wypytała Renatę o zdrowie, samopoczucie, szkołę, rodzinę i zwierzęta, by (jak to doktor) założyć okulary, potem ją dokładnie zbadać i powiadać:
- Wszystko dobrze. Reniu, wyglądasz wspaniale!
Uboższe o kilka godzin dnia, parę promieni wrześniowego słońca, za to cięższe o kilka nowych skierowań i pakiet dobrych wieści wyjechałyśmy ku ciemniejącemu na wschodzie niebu. I oczywiście Renata nie byłaby sobą, gdyby opuszczając „czyściec” (jak nazwana została poczekalnia pod poradniami), nie rzuciła jakże znanego:
- Do domu!