Renia walczy z rakiem

rysowała

 

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" 

KRS OOOOO37904, 

cel szczegółowy: 33202 Zając Renata

Sprawdź nas:

Tutto BENE!!!

24 września 2020

Operacja

 

Wczoraj nad ranem nad Rzym nadciągnęła burza. W trakcie operacji ulewny deszcz zmieniał się miejscem ze słońcem. Czekanie było straszne. Czekanie zawsze jest straszne. Bez względu na miejsce. Po pięciu godzinach zadzwonił Profesor:

 

- Tutto bene.

 

Potem wysłał jeszcze wiadomość SMS.

 

Operacja przebiegła pomyślnie. Pozostało czekać na zamknięcie i wyjazd z sali operacyjnej. Profesor pod blokiem pojawił się osobiście, aby opowiedzieć i przedstawić na zdjęciach przebieg operacji. Drugi z neurochirurgów pomyślne wieści przekazał po kolejnych kilku minutach. A po nim anestezjolog. Za Renią popędziliśmy na intensywną terapię. Pojedynczo, ale weszliśmy na oddział oboje. Marta dogadywała szczegóły. Ja zostałam do 20.30. Renia z każdą minutą odzyskiwała sprawność mówienia i jasność myśli. Na koniec próbowała się nawet kłócić, że nie zostanie na noc sama. Jeden z operatorów poprosił, żeby podać środek nasenny zanim opuszczę salę.

 

Renia usnęła, a na mojej dłoni pozostały kurczowo zaciśnięte paluszki. Moment nierównego oddechu zatrzymał nas wszystkich.

- Please, call me, if…

- Okey.

 

Wyszłam z sali. Nad Rzymem znowu rozszalała się burza. Wchodząc na neurochirurgię, poprosiłam tylko, żeby za godzinę zadzwonili i upewnili się, że wszystko dobrze. Tomek był szybszy. Pani Agnieszka, pielęgniarka z Intensywnej Terapii dorosłych, dowiedziała się, że Renia śpi i oddycha stabilnie. Błyski rozdzierają niebo nad Monte Mario, „a w mojej głowie wojna myśli niespokojnych”. Patrzę na telefon i nie chcę żeby dzwonił, bo to będzie znaczyło, że pojawiły się komplikacje. Już kiedyś w Krakowie zadzwonił. Mam w głowie ekran monitora zaznaczający spadek saturacji i przypominają mi się te wszystkie ekstubacje, które udowodniły, że bez respiratora przez trzy miesiące się nie obędzie. W telefonie cisza. Nie dzwoń! Albo zadzwoń i przekaż słowa: „Tutto bene”.

 

Teraz siedzimy przed tntensywną terapią dzieci. Potem rezonans, TK i powrót na neurochirurgię. Nikt z lekarzy nie zakłada inaczej. Dzisiejsza noc będzie burzowa dla nas wszystkich. Niech zatęchła atmosfera w końcu się przewali. A potem na czyste niebo wyjdzie jasne słońce. „Jeszcze wszystko będzie dobrze”.

 

 

Ieri all’alba è arrivata una tempesta a Roma. Durante l’intervento una pioggia scrosciante si alternava con il sole. L’attesa è stata terribile. L’attesa è sempre terribile. A prescindere dal luogo. Dopo cinque ore il Professore ci ha chiamato:

- Tutto bene.

 

Poi ha mandato ancora un SMS.

 

L’intervento è andato bene. L’unica cosa era aspettare che terminasse e che Renia lasciasse la sala operatoria. Il Professore è uscito di persona per raccontarci ed illustrarci con le foto il decorso dell’operazione. Il secondo dei neurochirurghi ci ha dato notizie positive dopo ulteriori pochi minuti. E dopo di lui anche l’anestesista.

Abbiamo seguito Renia al Reparto di Terapia Intensiva Pediatrica. Siamo entrati in reparto entrambi ma separatamente. Marta stava discutendo tutti i dettagli. Io sono rimasta fino alle 20:30. Con ogni minuto che passava, Renia stava riacquistando la capacità di parlare e la lucidità di pensiero. Alla fine ha tentato pure di fare questioni che non voleva rimanere di notte da sola. Uno degli operatori ha chiesto che le venisse somministrato un sonnifero prima che io uscissi dalla sala.

 

Renia si è addormentata, le sue dita sono rimaste strette sulle mie. Il momento di respirazione irregolare ci ha fermati tutti.

- Please, call me, if…

- Okey.

 

Sono uscita dal reparto di terapia intensiva. A Roma è scoppiata di nuovo la tempesta. Entrando nel reparto di neurochirurgia, ho chiesto solo che chiamassero dopo un’ora e si assicurassero che tutto stesse andando bene. Tomek è stato più veloce. La signora Agnieszka, l’infermiera della Terapia Intensiva per adulti, è venuta a sapere che Renia stava dormendo e respirando stabilmente.

 

I lampi squarciano il cielo sopra Monte Mario, e “nella mia testa c’è una guerra di pensieri irrequieti”. Sto guardando il telefono e non voglio che squilli perché ciò vorrà dire che ci sono complicanze. Ha già squillato una volta a Cracovia. Mi resta stampato nella testa lo schermo del monitor con il calo di saturazione e mi vengono in mente tutte quelle estubazioni che hanno reso chiara l’indispensabilità del ventilatore polmonare per tre mesi. Il telefono sta zitto. Non squillare! O squilla e dì: “Tutto bene”.

Ora ci troviamo davanti alla Terapia Intensiva Pediatrica. Poi la risonanza, la TAC e il ritorno alla neurochirurgia. Nessuno dei medici prende in considerazione uno scenario diverso.

 

Questa sarà una notte di tempesta per tutti noi. Che finisca finalmente quell’atmosfera afosa, densa e cupa. E che poi esca il sole splendente sul cielo limpido e sereno. “Andrà tutto bene ancora”. La notte è stata tranquilla.

 

Wróć do bloga