rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
Kiedy jasnowłosa kotka zmęczona długim mruczeniem wróciła do Zwierzyńca, nie myślała o niczym innym jak o solidnej drzemce. A tu tyle pracy. Tych, którzy ją dostrzegli, przywitała cichym miauknięciem i niepostrzeżenie wemknęła się do swojego lokum. Zaraz przyjdą ze zwiadu alpaka i lama, aby zdać raport, zaraz będzie trzeba podejmować decyzje, przekazać je naczelnej mrówce do wykonania przez mrówki robotnice, zaraz zaczną kręcić się surykatki przygotowujące się do udzielania pomocy, zaraz po informacje zjawią się rodzice dużych i małych zwierząt, zaraz, zaraz, zaraz...
Oczy kotki powoli się zamykały, oddech wyrównywał, a fotel wydawał się najwygodniejszym legowiskiem świata. Zaraz jest jednakże swej natury niecierpliwe, więc trwało bardzo krótko.
Tymczasem po ścieżkach Zwierzyńca krążyły alpaka i koala. Czarowały każde młode mięciutkim futerkiem, nasłuchiwały, przyglądały się bacznie, a czasami ze zdziwieniem patrzyły na rodziców, którzy już otrząsnęli się po terapii mruczenia i snuli kolejne pytania.
Alpaka, co prawda młoda i nieepatująca swoją obecnością, posiadała zdolność rzeczowego odpowiadania na snujące się po Zwierzyńcu nici pytań, jednocześnie zajmowała się młodymi surykatkami, które pojawiały się w każdym możliwym miejscu i rozbieganym wzrokiem oceniały, czy lepiej zastygnąć w oczekiwaniu, czy też może nawiać w jakieś odludne, nasłonecznione miejsce. Alpaka miała czujne oko i dzielnie prowadziła zgraję pręgowanych futrzaków w kierunku dzieci, aby uczyć jak zostać prawdziwym zwiadowcą. Nie była w swoich działania nachalna, ale żadnej surykatce do tej pory nie udało się wymigać od nauki.
Tego dnia po Zwierzyńcu kręciło się naprawdę wiele wszelkiej maści zwierzątek. Każde pędziło ze swoją sprawą, każde w swoją stronę, nikt nie wiedział po co ani dlaczego. Ludzkie dziecko, niedawno przybyłe do Zwierzyńca, dopiero uzyskało pozwolenie na opuszczenie swojego odosobnionego kąta. Co prawda miało nadzieję na wyjazd do domu, ale pamiętało, jak kotka mruczała, że najpierw musi nabrać więcej siły i być bezpieczne. W Zwierzyńcu miało się wzmocnić, już kotki w tym głowa. Nadzieja jednak z każdą minutą rosła, pęczniała i potężniała. Wentylem bezpieczeństwa był maleńki plac zabaw, gdzie sikorka i wiewiórka organizowały młodym zabawy. Ludzkie dziecko od razu tam pognało, chcąc zrzucić z siebie nudę ostatnich dni izolacji. Po drodze napatoczyła się jeszcze grupka nieśmiałych surykatek, ale nie były one bardzo uporczywe w zdobywaniu umiejętności zwiadowców (choć alpaka bez ogródek popychała je do działania). Dziecko zanurzyło się w jesienny świat fantazji i na chwilę zapomniało o nadziei, o swoim niedomaganiu, o całym Zwierzyńcu.
Dopiero, gdy skończyło zabawę, zauważyło obecność mrówek – organizatorek pobytu.
Każda z mróweczek prędziutko uwijała się przy swoich obowiązkach: pielęgnowały młode larwy, podawały lekarstwa zlecone przez kotkę, alpakę i lamę, zmieniały opatrunki, przestawiały pompy i biegły z pomocą na wezwanie. Ich czułka nieustannie przekazywały sobie potrzebne informacje, wysyłały wiadomości kotce, komunikowały się z odleglejszymi częściami Zwierzyńca. Jednym zdaniem: mrówki wciskały się wszędzie. Choć niepozorne i łatwe do przeoczenia, wykonywały swą mrówczą pracę bardzo pieczołowicie. Mrówki najczęściej były przyjemne i życzliwe w obyciu, ale kotka, kierując się swoją tajemną wiedzą, nie zawsze zlecała im miłe zadania. Czasem musiały ukąsić. Akurat dziś przypadał dzień kąszenia ludzkiego dziecka. Niewielka mróweczka uczciwie o tym poinformowała, nawet poszukała alternatywnego rozwiązania, jeśli dziecko miałoby opuścić Zwierzyniec, ale - skoro kotka nie wyraziła zgody - kąszenie musiało mieć miejsce i tyle.
Mróweczka starannie przygotowała się do pracy. Wyczyściła odnóża, zasłoniła czułki, powiedziała, kiedy nastąpi ten nieprzyjemny moment i… ciach. Stało się. A potem jeszcze raz, tylko w inne miejsce. Dziecko zacisnęło oczy, wstrzymało oddech i dzielnie nie pisnęło ani słowa. A potem nawet starało się żartować z mróweczkę, żeby ta nie czuła się za bardzo winna.
Teraz zabiegi ze strony mrówek były skończone. Już dziś nie będą się napraszać. Najwyżej z zapytaniem, czy wszystko jest w porządku. I wtedy uzyskają odpowiedź: „Tak, ale do domu”.