rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
W Zwierzyńcu wizyty są coraz rzadsze. I dobrze. Wiadomo, że w domu zawsze jest najlepiej. W zwierzynieckich norkach, w alejkach, na korytarzach wracają wspomnienia…
Wielka Berta
Zaczęła się zima. Nieśmiałe płatki śniegu układały się na chodnikach i dachach Zwierzyńca, tworząc miękką atmosferę. Gdzieniegdzie migotały drobne światełka przypominające o zbliżających się świętach. Mikołajowe koliberki rozpoczęły prezentowy atak na łóżka zwierzątek. Pojawiły się nawet koliberki czerwononose i sprawiły, że uśmiechy rozjaśniły wszystkie małe pyszczki.
Dziecko przyjechało kolejny raz, aby przejść szereg badań. Tym najważniejszym była wizyta u Wielkiej Berty, której dziwne odgłosy pukania, stukania i piszczenia przeszywały aż do kości. Jeszcze badanie krwi, słuchu, hormonów tarczycy… A do domu kiedy? Może przed wizytą Mikołaja, żeby mógł przyjść normalnie, do domu, usiąść przed kominkiem ze szklaneczką rozgrzewającego napoju…?
Dwa lata temu, gdy przyszedł Mikołaj, dziecko nie wiedziało, że to ostatnia wizyta z marzeniami o zabawkowych prezentach, pełna beztroskiego uśmiechu, okolicznościowych piosenek i wierszyków. Rok później wymarzonym prezentem stało się zdrowie, na śpiewanie trochę zabrakło sił, na wierszyki – pamięci. Ale Mikołaj przyszedł. Czy pojawi się znowu? A jeśli dziecko nie zdąży wyjechać ze Zwierzyńca… - czy je znajdzie? Czy się spotkają?
W Zwierzyńcu wizyty są coraz rzadsze. I dobrze. Wiadomo, że w domu zawsze jest najlepiej. W zwierzynieckich norkach, w alejkach, na korytarzach wracają wspomnienia…
Pierwszy pobyt również przypadł na zimę. Już było po świętach, też migały światełka. Migał specjalny powóz, którym przyjechało pełne zaskoczenia dziecko. Młoda lamparcica o niecodziennym, czerwonawym umaszczeniu towarzyszyła mu w tej niespodziewanej drodze. Potem pojawił się jakiś obcy ptak z klanu bociana, który kazał robić sztuczki ze staniem na jednej nodze, dotykaniem nosa, rozkładaniem na boki ramion. W ciągu kilku dni dziecko odzyskało apetyt, poczuło się lepiej, nawet głównodowodzący bocian zarządził karmienie frytkami. Jaskółka przyfruwała, aby podtrzymywać na duchu, a myszka co chwilę biegała i wymyślała nowe zabawy. I wtedy przyszedł czas, gdy pamięć trochę zaczęła szwankować.
Zmieniło się wszystko. Dziecko poczuło się uwięzione wewnątrz siebie, jakby jakaś niewidzialna ręka mocno je trzymała i nie pozwalała się ruszyć. Mogło czasem unieść kciuk w górę lub wystawić język. Gdy otwierało oczy, raz widziało rodziców, a raz jakieś inne, obce stworzenia; czasem jaskółkę, czasem myszkę. Susły, zawsze krążące blisko łóżek, śpiewały kołysanki, po których wszystkie zwierzątka zapadały w sen i nie odróżniały wyobrażeń od rzeczywistości.
Kto ukradł czas? Dopiero była zima, a już wiosna… I jakieś inne zwierzątka obok. Wtedy pierwszy raz w pamięci pojawiła się jasnowłosa kotka. Mruczała codziennie i bacznie obserwowała. W jej głosie było jednak coś znajomego, jakby istniała już w czasie wielkiego snu. Wraz z nią w świadomość dziecka wkroczyły alpaka, sarna, puchacz, łasica, szczygieł, makak, wielka niedźwiedzica i stado mrówek. Robiły dziwne rzeczy, po których dziecko raz czuło się lepiej, raz gorzej i ciągle obserwowały.
Niektóre zabiegi były naprawdę długotrwałe jak wizyty u świetlików, inne uciążliwe, ale dziecko miało nadzieję, że jeśli dzielnie je zniesie, w końcu pojedzie do domu. Tak też się stało. Od tego czasu na dłużej lub krócej wracało do Zwierzyńca na kolejne zbiegi.
Podczas całego leczenia raz dziennie pojawiała się jaszczurka zwinka, która prowokowała do ruchu, a potem przyszły jeszcze kolejne. Po ich działaniach dziecko najpierw usiadło, następnie nauczyło się wstawać, w końcu stawiać kroki. Ale ciągle nie mogło mówić.
Dopiero, gdy nadeszła jesień, w norce pojawił się niewielki lis. Trochę pomarszczył noskiem, przedyskutował kilka razy z jasnowłosą kotką swoje zdanie i dał pozwolenie na uwolnienie głosu. Ten moment dziecko zapamiętało bardzo dobrze. Wszyscy stali w nerwowym oczekiwaniu na wyciągnięcie rurki, jakby miało wybuchnąć przy tym tysiąc fajerwerków. A przecież wszystko trwało mniej niż pięć minut: wyjęcie rurki, przyklejenie gazika, przejście do królestwa sikorki i wiewiórki, przywitanie się ze swoją domową sówką: „Dzień dobry”, która w odpowiedzi wydusiła również: „Dzień dobry”, a potem z jej oczu popłynęły strumienie łez.
Tak przez dwa lata dziecko pojawiało się w Zwierzyńcu i wyjeżdżało. Dzięki pomocy jaszczurek, mrówek, jasnowłosej kotki i jej zwiadowców oraz domowych lampartów o różnym umaszczeniu wracało do zdrowia i dawnej sprawności. Wyćwiczyło się z upartym dążeniu do celu i krok po kroku dotarło do tego momentu, gdy powiedziało alpace i jasnowłosej kotce: „Do widzenia. Do zobaczenia za długi czas”. Na jakimś tam kilometrze z głośników popłynęły słowa, które przez dwa lata mama śpiewała dziecku przy różnych zwierzynieckich okazjach:
„Niech mówią co chcą,
Ja jestem wierna snom.
I sama dobrze wiem,
Gdzie jak i co.
Nauczył mnie czas,
Upada się żeby wstać.
Bo ważne tylko są przyszłe dni.
Uciekam stąd,
W nudy mgle nie chcę żyć!
Czy do stracenia coś mam?
Chyba nic!
Nie poddam się, mnie nie złamie nic!
Każda z trudnych chwil tylko doda sił!
Marzenia są w nas, nie trzeba nic tylko chcieć!
Kto się nie boi ten już górą jest!
Nie poddam się, mnie nie złamie nic!
Chcę przed siebie biec, właśnie tak ma być!
Marzenia są w nas, nie trzeba nic tylko chcieć!
Kto się nie boi ten już górą jest!”
(https://www.tekstowo.pl/piosenka,paulina_przybysz_,nie...)
Baśń jest baśnią. Zwierzęta mają w niej swój głos, czas płynie sobie znanymi ścieżkami, sny mieszają się z rzeczywistością, a zakończenie jest pomyślne. Baśń na swój baśniowy sposób przedstawia zwyczajną rzeczywistość i problemy, z którymi walczyć może jedynie bohater. Pomaga mu w tym szereg postaci, które są konieczne, by dojść do celu.
W baśni o Zwierzyńcu wystąpili:
Jasnowłosa kotka – hematolog, onkolog, lekarz prowadzący Katarzyna Garus,
Alpaka – dr Małgorzata Czogała
Lama – lek. Maria Mikołajczyk
Sarna – lek. Małgorzata Szurgot
Wielka niedźwiedzica – prof. Walentyna Balwierz
Makak – dr Wojciech Czogała
Szczygieł – dr Oktawiusz Wiecha
Puchacz – doc. Szymon Skoczeń
Łasica – dr Liliana Chełmecka
Bocian – neurochirurg, prof. Stanisław „Frytka” Kwiatkowski
Ptak z klanu bociana – neurochirurg, dr Łukasz Klasa
Susły – dr Heród i pozostali anestezjolodzy
Świetliki – zespół radioterapeutów i radiologów, m. in. dr Krzysztof Małecki
Naczelna mrówka – Lidia Pieńkowska oddziałowa na oddziale hematologii i transplantologii
Mrówki – pielęgniarki oddziału hematologii i transplantologii
Jaskółka – neuropsycholog Karolina Kwiatkowska
Jaszczurki zwinki – rehabilitanci na czele z p. Ewą Kowalską
Myszka – pedagog Klaudia Bińkowska
Sikorka – pedagog Anna Złomańczuk
Wiewiórka - pedagog Katarzyna Ziętara
Sówka – pedagog Katarzyna Kwolek
Lamparty – lekarze oddziału pediatrycznego w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu im. O. Pio, czerwono umaszczona lamparcica – lek. Joanna Demkowicz oraz lek. pediatra Wiesław Morawski
Kolibry wszelkiej maści – Danuta Gilarska ze Stowarzyszenie Koliber, Czerwone Noski Klown w Szpitalu, nauczyciele, w tym niezastąpione pani Jasia, pani Małgosia, pani Basia, siostra Bożenka, ojciec Lucjan, goście i wolontariusze odwiedzający oddział