rysowała
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS OOOOO37904,
cel szczegółowy: 33202 Zając Renata
Sprawdź nas:
– Co robisz?! – Renata wpada do kuchni jak huragan. No dobra, może nie taki z tropików, raczej lokalny, w wersji „slow motion”. Wzrokiem omiata blat. Na nim segregator - stary, po przejściach w środku którego zalegają przepisy wszelakie: opisane, pokreślone, z plamami ciasta i śladem białka z czasów prehistorycznych.
- Chleb - odpowiadam, jednocześnie lustrując kartki pełne skreśleń, przeliczeń, komentarzy i śladów gotowania.
- To ja ci pomogę – rzuca Truj z entuzjazmem psychologa po trzecim espresso i ustawia się w strategicznym miejscu między blatem roboczym a szufladą z przyrządami kuchennymi. - Który chleb robimy?
- No właśnie nie wiem. Albo taki nowy, z ziarnami, albo ten z McDonalda z przepisu babci Maksa.
- To ten z McDonalda. Pamiętam, jak pani Dominika go zrobiła i spróbowałam kawałek przed wyjściem na oddział.
Tak, były takie czasy. Ronald McDonald House w Krakowie stał się wtedy naszym domem. Ile wylaliśmy tam łez, ile przespaliśmy nocy, ile potyczek planszowych stoczyliśmy na tarasie - tego nie zliczę. Na tyle było ich dużo, że po sześciu latach, gdy zajechałyśmy przed dom, pan ochroniarz wyszedł do nas jak przyjaciel i krzyknął: "Poznaję Was! Będziecie grać?" I to było jak powrót do domu starych znajomych.
W październiku krakowski Dom obchodził swój jubileusz istnienia. Z tej okazji pojawiło się akwarium pełne kolorów i ryb (już pewnie w nim pływają, wesoło machając ogonkami, końcem września jeszcze ich nie było). Zwierzaki w trakcie leczenia przeciwnowotworowego nie są wskazane, mogą uczulać, przenosić choroby, których zdrowy organizm nawet nie zauważy, ale ryby... Ryby żyją w osobnym środowisku i działają kojąco. Jak wszystko w tym miejscu wytchnienia.
Niewiele jest chyba enklaw w szpitalu, które zasługują na szczególne uznanie. Kto nie musiał spędzać miesięcy na fotelu lub materacu w kilkuosobowej szpitalnej sali, ten nie odczuł prawdziwej potrzeby położenia się do normalnego łóżka, ugotowania swojego zwyczajnego obiadu, czy wyniesienia śmieci. Tak, takie prozaiczne czynności jak wyjście do śmietnika, odkurzanie i szorowanie kuchenki sprawiają, że nasze życie zyskuje namiastkę normalności w nienormalnej sytuacji choroby. Do tego czasem w kuchni pojawia się ktoś, kto zaczyna opowiadać śmieszne historie rodem z oddziałowego życia wzięte i zaczynasz śmiać się razem z nim (na początku to szokuje, potem takiego śmiechu szukasz). A zdarza się, że schodzisz do kuchni ze względu na zapach chleba roznoszący się po wszystkich korytarzach i przywodzący na myśl archetyp domu. Innym razem zasiadasz przy stole, gdzie leżą wigilijne lub wielkanocne przysmaki podarowane przez restauratorów, którzy wiedzą, że tym razem ty nie urządzisz świąt. My wspominamy spotkanie z Olkiem Dobą, urodziny na tarasie, ucieczki w świat gier.
Oby takich miejsc jak Dom Fundacji Ronalda McDonalda było więcej. I takich ludzi, jak Dominika, Piotr, Małgosia, pani Agata, panowie Leszek i Staszek,… - Was wszystkich, którzy tak bardzo o nas dbaliście w 2018 i 2019 roku. Zawsze z wdzięcznością dla Was!
***
Pomoc innym bywa sprawdzianem naszej empatii. Tak jak otrzymaliśmy ją w czasie pobytu w krakowskim Domu Fundacji im. Ronalda McDonalda, tak wciąż ją otrzymujemy od Państwa. Kresu leczenia i walki ze skutkami choroby Renaty nie widać, ale i Wasze serca okazały się hojne dla naszej córki. Każda złotówka i każdy 1,5% podatku to dla nas oddech, chleb powszedni i nadzieja, której nie da się przeliczyć na monety... Dzięki Wam możemy każdego dnia walczyć o powrót do samodzielności i zdrowia naszej córki.
***
Jeśli czujecie, że ten tekst coś w Was poruszył – zostawcie serduszko, komentarz, cokolwiek, co powie: „słyszymy was”. Bo kiedy zaczynasz piec chleb w środku burzy, potrzebujesz ciepła od innych – nawet jeśli jest to ciepło z drugiego końca ekranu.